Rynki Międzynarodowe
Efekt skali i model out-of-home. Jak obniżyć koszty dostaw w handlu transgranicznym?
Transport międzynarodowy składa się z trzech etapów: odbioru przesyłki, jej przewozu i dostawy. Jednak rozwój modelu out-of-home – dostaw do automatów i punktów partnerskich – rewolucjonizuje strukturę kosztów. Marcin Jeżółkowski, Dyrektor ds. Kluczowych Klientów i Sprzedaży Międzynarodowej w DPD Polska, tłumaczy, jak przedsiębiorcy mogą optymalizować wydatki na dostawy zagraniczne.
Redakcja [Red.]: Chciałbym porozmawiać o kosztach transportu w modelu cross border. Jak je optymalizować? Jak sprawić, żeby to wszystko się opłacało?
Marcin Jeżółkowski [M.J.]: To dość złożony temat. Z naszej perspektywy, jako właściciela sieci międzynarodowej, kwestia kosztów, związanych z realizacją usługi, wygląda następująco: koszty pojawiają się w 3 obszarach. Pierwszym jest tzw. first mile, czyli odbiór paczki od klienta, transport autami do punktu czy hubu przeładunkowego. Później mamy tak zwany line haul, czyli wszystko to, co dzieje się w transportach międzynarodowych. Trzeci obszar to last mile, czyli przeprocesowanie przesyłki w punkcie doręczającym, a następnie dostawa przez kuriera.
To jest standardowy model, który funkcjonuje od wielu lat. Natomiast wspomniany już przeze mnie model out-of-home trochę to wszystko zmienił – i to, w moim odczuciu, na lepsze, bo klient ma możliwość wyboru. Ważne jest, aby partner, z którym decydujemy się wejść we współpracę, oferował różne opcje dostawy. Bo nigdy nie jest tak, że na danym rynku funkcjonuje tylko jeden model dostawy.
Red.: Jakie korzyści niesie z sobą model out-of-home?
M.J.: W kontekście sprzedającego, czyli naszego klienta, ale również i kupującego, czyli klienta naszego klienta, dostawa out-of-home jest po prostu bardziej efektywna kosztowo. W tym modelu koszty dostawy już w obszarze pierwszej mili dzielone są na pół. Wcześniej kurier musiał podjechać do klienta i zabrać przesyłkę – a to jest kosztowne. Teraz klient sam zbiorczo dostarcza przesyłki do punktu DPD Pickup czy automatu paczkowego, a kurier również zbiorczo odbiera nadane przesyłki. Oczywiście musimy uwzględnić tutaj koszty agentów, punktów, ale to już jest inny koszt. To samo jest z dostawą, czyli obsługą paczki na ostatniej mili. Kurier nie jedzie już z jedną paczką pod konkretny adres, tylko podjeżdża na przykład do punktu czy do maszyny paczkowej i zostawia wiele przesyłek na raz w jednym miejscu. To jest więc duże ułatwienie, pozwalające na redukcję kosztów.
Red.: Jednak dostawa przesyłki wprost pod drzwi przez kuriera dalej ma wielu zwolenników.
M.J.: Stąd jeśli szukamy możliwości optymalizacji kosztów dostawy, to dobrze by było, żebyśmy w naszym sklepie mieli właśnie ofertę dwóch opcji doręczenia przesyłek. Niech to klient ostatecznie zdecyduje, która z nich jest dla niego najlepsza, najbardziej efektywna, najwygodniejsza. A my możemy przy tym zachować gradację kosztową.
Wokół tego oczywiście ważna jest też kwestia łatwości zarządzania usługami kurierskimi z poziomu finalnego konsumenta, oczekującego na swoją przesyłkę. Ważne jest to, by – nawet jeżeli on pierwotnie już wybrał sobie taką czy inną formę dostawy – to na etapie doręczenia, już nawet w zakresie ostatniej mili, mógł dokonać zmiany i wybrać np. dostawę do punktu, zamiast do domu, lub na odwrót.
Red.: A czy jako sprzedawca mogę liczyć na bardziej atrakcyjną pod względem kosztów ofertę od firmy kurierskiej, jeśli wysyłam dużo?
M.J.: To zależy. Oczywiście kwestię optymalizacji kosztowej dostaw przesyłek ułatwia efekt skali, jaką osiąga klient nadający przesyłki. Jeśli tych przesyłek pojawia się naprawdę dużo, kilkaset dziennie, to wtedy pojawiają się także możliwości uruchomienia przez nas pewnych indywidualnych rozwiązań – na przykład wysłania transportu bezpośrednio od klienta do danego kraju docelowego. Chętnie też dzielimy się z klientem pewnymi etapami dostarczenia paczek. Klient może je nam np. bezpośrednio dostarczyć do naszego hubu. To wszystko jest oczywiście możliwe, ale żeby było opłacalne, konieczny jest wspomniany efekt skali.